Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/395

Ta strona została przepisana.

Tu inny oddział wojowników szturmem
Chce zdobyć twierdzę, stawia baterye,
Zakłada miny, pcha się z drabinami;
Tamci się bronią, miotają pociski,
Groty, kamienie i ogień siarczysty:
Z obu stron czyny męstwa i rzeź krwawa.
Na innem miejscu herold obwołuje
Zebranie rady w miejskiej bramie: wkrótce
Starcy sędziwi i poważni wespół
Z bojownikami schodzą się i radzą.
Słychać przemowy, wkrótce wzrosły spory.
Nareszcie powstał mąż średniego wieku,
Roztropny, mówił o sprawiedliwości,
Prawie i prawdzie, pokoju i wierze,
O sądzie boskim, lecz starzy i młodzi
Szydzili z niego, i już go chwytali
W gwałtowne dłonie, wtem obłok spuszczony
Skrył go i z tłumu wyprowadził cało.
Tak panowała samowola, ucisk,
I prawo miecza w całym kraju, nigdzie
Schronienia przed niem. Adam, łzami zlany,
Pełen żałości, swego przewodnika
Zapyta: «Któż są owi słudzy śmierci?
Nie ludzie, kiedy tak nieludzko sieją
Śmierć między ludzi, i tysiącznie mnożą
Grzech tego, który zabił swego brata;
Bo ludzie ludzi, więc swych braci tępią.
I któż to był ów człowiek sprawiedliwy,
Który za swoję prawość byłby przepadł,
Gdyby mu Niebo nie dało ratunku?»