Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/397

Ta strona została przepisana.

Tu Adam ujrzał zupełną odmianę:
Brązowa gardziel wojny grzmieć przestała,
Wszędzie wesołość, zabawa, rozkosze,
Zbytek, hulanka, biesiady i tańce;
Żenią się, albo w luźne wchodzą związki,
Gwałt, cudzołóztwo, jako się przydarzy,
Lub jak pociągnie przelotna ponęta;
A po kielichach rozterki i bitwy.
Wreszcie pojawił się starzec poważny,
Ich wyuzdanie surowo naganił,
Przeciw ich drogom świadcząc; nawiedzając
Ich zgromadzenia, skażone rozpustą,
Do nawrócenia skłaniał i pokuty
Te ujarzmione dusze, które czekał
Nieunikniony sąd; lecz wszystko próżno.
Widząc, że próżno, zaniechał upomnień,
Daleko swoje odsunął namioty,
I z gór potężne wyrąbując kloce
Zaczął budowę olbrzymiego statku.
Rozmierzył długość, szerokość, wysokość,
Dokoła cały wysmarował smołą,
W drzwi zaopatrzył, i zapasy liczne
Zebrał dla ludzi i zwierząt. Niebawem
Cud stał się wielki, każdego zwierzęcia,
Ptaka, owadu drobnego par siedem
Weszło do arki, każde w swoje miejsce;
Ostatni wszedł w nią starzec, trzej synowie
Jego, ich cztery żony, a drzwi zamknął
Sam Bóg za nimi. Wnet wiatr południowy,
Na czarnych skrzydłach ważąc się szeroko,