Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/123

Ta strona została przepisana.

Strączek, Titi i Wykpij się — Śmierć!.. Niektórzy z tych biedaków umarli w katordze, drudzy zginęli na szafocie... I ja czuję, że, być może, i mnie taka śmierć czeka!.. Do jedenastego roku życia nie widziałem pól... strumieni... pięknego lasu... Widziałem tylko noże... złe oczy... czerwone ręce... marne ręce!.. czerwone od zbrodni... blade ręce!.. marne ręce!.. blade od złodziejstw... Cóż mogły one jeszcze robić?..
W oczach moich, w chwilach gniewu, głodu i... miłości odbijają się te noże dzieciństwa mego, przypominające mi gilotynę... I moje ręce... ach!.. moje ręce... wszystko widziały... i dlatego, że widziały tyle strasznych, smutnych lub przykrych rzeczy... nie mogą już więcej pracować...
Pracowałem w paryskich fabrykach i warsztatach... dźwigałem ciężary i malowałem słupy... dusiłem się w dymie... spuszczałem do studni... i nie jadłem dosyta, i nie byłem kochany przez swoich towarzyszy... Praca robi okrutnym... i zmusza do nienawiści względem drugich...
Później, w trzydzieści lat potem, dostałem się do domu z innemi porządkami... Był to dom burżuazyjny... Był tam jeden właściciel... zamiast dwunastu... Tam trzeba było słuchać... Poddałem się... zapanowałem nad swemi nerwami... dobre dni dokonały reszty... Że zaś było to na wsi, to spacerowałem po lasach i polach... i rozmawiałem ze strumykami... z kwiatami, rosnącymi na zboczach i łąkach... Postarzały wskutek nędzy, zmęczony pracą, marzyłem jak szesnastoletni wyrostek...