Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/126

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIV.

Dziś dzień pochmurny. Lecz rzeźko go znoszę, gdyż mówię i powtarzam sobie, że pozostaje mi do spędzenia tu tylko dwa dni. I oprócz tego przyszedł do mnie znakomity artysta, Wilhelm Barnes. Jego pretensjonalna marność, jego bezgraniczna pycha dostarczają mi zawsze wiele rozrywki.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przygoda ta zdarzyła się Barnesowi... niech w następstwie wniesione to będzie do biografji jego... Pod wieczór pani Barnes poraz ostatni wyciągnęła się w konwulsjach, wydała chrapliwy okrzyk i umarła... I długo znakomity artysta patrzył obłąkanemi oczyma na blady, stygnący już trup, nie rozumiejąc i nie wierząc, że śmierć tak prędko porwała mu żonę. Umrzeć w przeciągu trzech dni!.. Ona, taka piękna, z tak cudnem ciałem, z tak regularnemi linjami Renesansowemi!.. Ona, pozująca z takiemi przecudnymi, akademickimi ruchami do cesarzowych, kurtyzan, nimf, męczennic... dzięki której otrzymał złoty medal za swoją „Śmierć Agrypiny“! W przeciągu trzech dni!.. Przed tygodniem leżała na stole dla modeli, pośród żółtego jedwabiu i jaskrawo-czerwonych poduszek... pozując do Kleopatry... tak do Kleopatry, za którą napewno zostałby członkiem Akademji!.. I Barnes przypomniał sobie toczone ręce w złotych obręczach, ciężar rozrzuconych włosów, czarującą pierś, cudną