wykładał swój plan kolonizacji. Plan był prosty, lecz potężny. Zwróciłem uwagę na następujące wyjaśnienia:
— „Ażeby zmusić kochać siebie, trzeba zwyciężać winnych lub niewinnych.
Dalej;
„Szabla i bagnet lepsze są od wszelkich traktatów.
„Zabijając bez litości wielką ilość“.
Znajdując te idee dość oryginalnemi, chociaż i nie nowemi, udałem się do tego znakomitego żołnierza celem interwiewowania go. Lecz dostać się do wielkiego zdobywcy było niełatwo, i musiałem prowadzić długo przedwstępne pertraktacje. Na szczęście zaopatrzyłem się w wyższych sferach w listy i rekomendacje, przed któremi powinien był skłonić się nawet taki niezwyciężony bohater. Dla tego też generał opierał się tylko dla oka, i skończył tem, że przyjął mnie. Serce biło mi silnie, kiedy wchodziłem do niego.
Muszę powiedzieć, że przyjął mnie z tą miłą stanowczością, która u wojskowych nazywa się szczerością. Otulony w czerwony burnus, siedział na skórze tygrysiej i palił wielki kaljan. Krótko i urwanemi zdaniami, jakby wydając rozkazy, prosił mnie, ażebym usiadł na zwykłej skórze baraniej; ze drżeniem usłuchałem go, rozmyślając przytem o hierarchicznej różnicy obydwuch skór, i wyprowadzając z tego mało pocieszające wnioski.
— Cywilny? Wojskowy? Co? kto pan jest? zasypał mnie pytaniami generał.
Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/20
Ta strona została przepisana.