— Generale, — przerwałem mu: — przyszła mi genjalna myśl...
— Mów pan.
— A może by można było pomalować wszystkich białych na kolor czarny, ze względu na sentymentalizm narodowy...
— Tak, a potem...
— Potem zabijać ich... i wyrabiać z nich skóry...
Generał zamyślił się i stał się poważnym.
— Nie!... — odrzekł: — nie potrzeba oszukaństwa... Taka skóra byłaby fałszowaną... Jestem żołnierzem, uczciwym żołnierzem... Teraz idź pan... muszę pracować...
Dopiłem swój kieliszek, na dnie którego pozostało jeszcze kilka kropli piołunówki, i wyszedłem...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Lecz bądź co bądź przyjemnem i pochlebnem jest widzieć od czasu do czasu podobnych bohaterów... w których waloną jest dusza ojczyzny...
Markiza de Parabol stanowczo wywołuje rewolucję w zakładzie i pośród kolonji cudzoziemców swemi toaletami i blaskiem swej urody. Znałem się i nią niegdyś... blizko nawet... i mógłbym, przypuszczam, wznowić teraz tą znajomość... Lecz nawet i nie pomyślałem o tem... Po co?... Ciągle spotykam ją