— Och, umierali... Po pierwsze ty nie umrzesz od tego, że sprawisz przyjemność swej malutkiej żonce.
Był rozdrażniony coraz więcej.
— Lecz przecież brałem prysznic dziś rano. Jestem zupełnie czysty.
— Dobrze!... dobrze!... nie gniewaj się.
Ze zdumieniem wszedł do wanny i zanurzył się.
— Tak — rzekła Laura — i czyż to nie zabawne?... Zanurz się dobrze, mój drogi... Ot taki... Jeszcze!...
Po kilku minutach Józef de Gandar zaczął uczuwać dziwne niedomaganie. Nogi mu skostniały, krew uderzyła do głowy... W uszach poczuł szum i zaczął się dusić.
— Laura!... — krzyknął — Laura... mnie słabo... bardzo słabo...
Naraz oczy jego stanęły kołem, a białka napłynęły krwią. Próbował podnieść się, konwulsyjnie machnął rękoma, upadł nawznak i ze stukiem poszedł na dno.
— Ach, mój drogi — mruknęła Laura: — niedobrze tak postępować...
Rozgniewała się, wyszła z garderoby i położyła się spać.
Na drugi dzień lokaj znalazł trupa swego pana utopionego w wannie...
Jegomość pokiwał głową i rzekł:
— Co robiła od czasu tego... wiadomo nietylko mnie, lecz i panu... i drugim... wielu drugim...
Zamilkł znów i zamyślił się, zachowując na
Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/34
Ta strona została przepisana.