Lucjan i jego kochanka zaczęli korzystać z niego mieszkania trzy razy na tydzień. Oddałem do rozporządzenia Lucjana moje perfumy, pantofle nocne i koszule i powierzyłem mu klucz od sekretnej bibljoteki... Byłem o tyle delikatnym, że w dniu schadzek zastawiałem dla nich lekką i pożywną zakąskę i sandwiche, pierożki z imbirem, portwein, herbatę i t. p.
W ten sposób poznałem wszystkie ich przyjemności.
— Jakie pan ma cudowne mieszkanie — mówiła mi markiza w restauracji, w teatrze, gdyż wbrew panu de Menon, panu de Maco i bazarowi dobroczynnemu — nie rozstawaliśmy się już. — Wiele smaku!.. Stworzone do miłości!
— Rzeczywiście? Pani znajduje? Bardzo pani uprzejma...
— Tylko garderoba pańska...
— Nie podoba się pani?
— Przeciwnie... lecz czyż nie wstyd panu patrzeć na takie swawolne obrazy?
— A pani?...
— I książki pana... Jaka obrzydliwość!...
— Znaczy się, że pani je czyta?
— Jednem słowem pan ma prześliczny gust.
Na tak poważnych i głębokich rozmowach niepostrzeżenie przechodził nam wieczór.
To trwało trzy miesiące. Razu pewnego blady, rozstrojony i zapłakany Lucjan przyszedł zawiadomić mnie, że między nimi wszystko skończone... Oszukiwała go... Wynikła straszna, burzliwa scena... Pod-
Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/37
Ta strona została przepisana.