— Nie, wysokiego bruneta.
— Zupełnie nie pamiętam!
— Wysoki brunet, którego pani namiętnie lubiła... trzy miesiące... u mnie... w mojem mieszkaniu... w takiem ślicznem mieszkaniu?...
Pani de Parabol skupiła się, przypomniała sobie w myśli wszystkich kochanków swoich... wszystkie ich mieszkania... i rzekła ze szczerym smutkiem:
— Nie, wysoki brunet... w pańskiem mieszkaniu? nie pamiętam nic podobnego... Mojem zdaniem pan jest niespełna rozumu!...
W tydzień potem spotkałem ją w innym znajomym mi domu, u pewnej amerykanki z Kanady, która śpiewała Schuberta, naśladując Ivette Guilbert...
Pierwsza podeszła do mnie, grzeczna i uśmiechnięta:
— Pan napewno wziął mnie tego wieczoru za obłąkaną?... Teraz przypomniałam sobie wszystko... Lucjan Prian!... Jakże by!... Boże, jakiż on był głupi i jakieśmy go obydwoje oszukiwali...
— Jam go oszukiwał? — zawołałem, — lecz z kimżeź?
— Ze mną, ma się rozumieć... Nasze pocałunki... nasze kąsanie... i moje włosy! Tyś już zapomniał to, niewdzięczny?...
Teraz na mnie przyszła kolej zdziwienia się.
— Pani się myli!... Pani oszukiwała mego przyjaciela Lucjana Priana nie ze mną!
— Lecz z kimżeż?... Wszak pan był przyjacielem Lucjana Prian?
— Najzupełniejsza prawda!
Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/39
Ta strona została przepisana.