że wszystkich stron wysoką, gęstą, nieprzenikniona zasłonę z zieleni...
— Taki ukryty... zupełna prawda.
Na widok szanownego i prawdopodobnie „figlarnego“ zachwytu tego zgodnego lokatora, uważałem za obowiązek swój pod różnymi pretekstami skombinowanymi, i bez najmniejszego protestu z jego strony, powiększyć o kilkaset franków i bez tego potworną cenę, zamieszczoną w ogłoszeniach. Przypominam o tym nieznacznym fakcie tylko dla tego, żeby wskazać na interesującą grzeczność tego malutkiego jegomościa, który pozostał zachwycony mojem postępowaniem.
Powróciliśmy do domu, gdzie pospieszyłem sporządzić niewielki kontrakcik, i spytałem go się o nazwisko i zajęcie. W ten sposób dowiedziałem się, że to były notarjusz z Montrouge, Jan Juljusz Józef Lagoffen. Potem spytałem się czy jest żonaty, wdowiec lub kawaler. Zamiast odpowiedzi milcząc położył przedemną na stole paczkę banknotów, tak że mimowoli musiałem przerwać swe dopytywania i wydać mu pokwitowanie z otrzymanych pieniędzy...
— Widocznie jest żonaty, — pomyślałem: lecz nie chce przyznać się do tego z powodu... Fragonarda...
Znów spojrzałem na niego, zajrzawszy mu w oczy, w których może byłby wyraz łagodności, jeżeliby mogły one cośbądż wyrażać... Lecz one nic nie wyrażały, a były również pozbawione życia, jak i gąbczata, pomarszczona, szara skóra czoła i ooliczków.
Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/72
Ta strona została przepisana.