— Nie, nie, dość... Nie chcę dłużej trzymać tego leniwca, tej wstrętnej dziewki. Wypędzę ją. Odjedzie jutro rano. Pomyśleć tylko, że musiałam sama... czy słyszysz, sama... zaszywać sobie podwiązki! To niemożliwe...
Głos męża znów oddala się i jednocześnie dobiega do mnie odgłos nakręcanego zegara.
— U-u-u-u...
— Co?... co mówisz?... Tyś, zdaje się zwarjował...
Choć przyłożyłem ucho do ściany, jednakże nie mogę dosłyszeć odpowiedzi... Lecz domyślam się, że głos broni pokojówkę:
— U-u-u-u-u...
— Nie, nie... i nie, — piszczy głos żony: Odjedzie jutro rano.
— U-u-u-u...
— Na drogę!... Dać jej na drogę?... Też jeszcze nowość?
— U-u-u-u-u...
— Niech robi co chce. Wydalam ją za bardzo ważne przestępstwo...
— U-u-u-u-u...
— Tyś zwarjował? Potrzebne mi są jej przeprosiny. Nie przyjmę żadnych przeprosin...
— U-u-u-u...
— Zobaczymy!...
— U-u-u-u-u-u...
— Odczep się odemnie!... Zamilczl... Kładź się spać!.„
Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/79
Ta strona została przepisana.