-U-u-u...
— Nie, daj mi spokój!..?
— U-u-u...
— Daj mi spokój!...
Potem jeszcze kroki... stuk przesuwanych krzeseł, trzeszczenie łóżka... i milczenie... ponure milczenie.
Dziś rano, po kąpieli, spotkałem Trisepsa w towarzystwie jakiegoś niezgrabnego i mizernego na oko jegomościa. Zbliżył się do mnie:
— Pozwól mi przedstawić sobie pana Juljusza Ruffo... jednego z moich pacjentów, który przyjechał tu wczoraj wieczorem z polecenia przyjaciela mego, doktora Guicharda. Pan Ruffo dopiero co powrócił z ciężkich robót, gdzie spędził siedem lat... dzięki omyłce... Tak, mój drogi...
Pan Ruffo wstydliwie się uśmiechnął.
— A ty... niewinny powinien zainteresować cię?... Przecież to twój dział...
Uścisnąłem rękę klijenta Trisepsa, i zamieniłem z nim kilka grzeczności...
Lecz zauważyłem, że pan Ruffo, pomimo swej wstydliwości, starał się przybrać bardzo ważną minę. Nawet jakby szczycił się tem, że był w katordze. Kilku chorych przeszło obok nas i pan Ruffo rzekł umyślnie podniesionym głosem, jakby szczycąc się tem:
— Tak jestem ofiarą omyłki sądowej. I spędziłem — spędziłem w katordze lat siedem! To wprost nieprawdopodobne.