Strona:PL Mirbeau - Życie neurastenika.djvu/84

Ta strona została przepisana.

kiem, nie mogę widzieć krwi. Zaraz dostaję zawrotu głowy, w uszach uczuwam dzwonienie, osłabione nogi chwieją się, a przed oczami przeciągają mirjady czerwonych gwiazd i owadów z ognistymi różkami; po takim stanie następuje omdlenie. Kiedy byłem młody, dostatecznem było dla mnie pomyśleć o krwi, ażeby stracić zmysły. Sama tylko myśl o jakiej bądź strasznej chorobie lub ciężkiej operacji, wywoływała u mnie nagłe powstrzymywanie obiegu krwi, krótką śmierć z zupełną utratą zmysłów. I teraz jeszcze padam zemdlony, kiedy przypomnę sobie jakiegoś nieznanego ptaka, którego podali mi razu pewnego wieczorem.
Przed trupem, dzięki zrobionemu przezemnie wysiłkowi, nie straciłem zmysłów. Lecz strasznie zbladłem, skronie moje, ręce i nogi skostniały, na ciele wystąpił obfity pot. Chciałem odejść.
— Przepraszam, — rzekł jakiś człowiek w czarnym surducie, ordynarnie kładąc mi rękę na ramię: — Kto pan jest?
Wymieniłem nazwisko.
— Gdzie pan mieszka?...
— We wsi „Trzech Zarodków“.
— A poco pan tu przyszedł? Co panu tu potrzeba?
— Spacerowałem po drodze, jak robię to codziennie... i zobaczyłem na zboczu grupę ludzi... Chciałem się dowiedzieć... Lecz to zbyt przykry widok... Odchodzę...
Wskazał na trupa:
— Czy pan zna tego człowieka?