Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/104

Ta strona została przepisana.

Pani wpadła w niezwykłe rozdrażnienie. Starała się wyrwać szkatułkę z rąk celnika który groził:
— Jeżeli pani nie otworzy tej szkatułki, zawezwę inspektora...
— Jest to niegodziwością... wstyd prawdziwy — wołała.
— I jeżeli pani nie ma klucza do tej szkatułki, w takim razie oderwiemy zamek.
Zrozpaczona pani krzyknęła:
— Pan nie masz prawa... Zaniosę skargę do ambasady... do ministrów... poskarżę się królowi... pan straci służbę, słyszy pan... zostanie pan skazany, osadzony w więzieniu...
Ale te słowa, wypowiedziane w wielkiej złości, nie sprawiły żadnego wrażenia na nieznośnym celniku, który powtarzał z coraz większą powagą:
— Proszę otworzyć szkatułkę.
Pani stała się bardzo bladą i machała rękami.
— Nie! — wyrzekła, — nie otworzę... Nie chcę... nie mogę otworzyć...
I najmniej dziesiąty raz uparty celnik powtórzył:
— Proszę otworzyć szkatułkę!
Ta dyskusja przerwała ogólną rewizję i zgromadziła wokołonas kilkunastu zaciekawionych podróżnych... Ja sama byłam nadzwyczajnie przejęta tym małym dramatem, tembardziej, że szło o tę tajemniczą szkatułkę, której zupełnie nie znałam, a nawet nigdy u pani nie widziałam i która oczywiście schowaną została do kufra bez mojej wiedzy.
Raptem pani zmieniła taktykę, stała się uprzejmą, niemal pieszczotliwą względem niedającego się niczem ująć celnika i, zbliżywszy się do niego w sposób jakgdyby pragnęła go zahypnotyzować wonią swoich perfum, prosiła przyciszonym głosem:
— Niech pan każe odejść tym ludzom, proszę, a wtedy otworzę szkatułkę.
Urzędnik myślał, że pani chce go w ten sposób załapać. Podniósł swą starą upartą głowę i rzekł wzgardliwie: