parę innych, o wiele więcej gorszących... Ale zdarzają się chwile takiego niesmaku lub zmęczenia, że nie chce nam się ciągle brechtać w tem biocie rozwiązłości... Przytem myślę, że już dosyć mówiłam o tym domu, który był dla mnie przykładem tego, co nazywam rozbabraniem moralnem... ograniczę się do kilku przykładów.
Pani w jednej z szufladek swojej szafy miała schowanych dwanaście żółtych książeczek ze złoconemi klamerkami... te książki miłości przypominały książeczki do nabożeństwa młodych dziewcząt. Jednego razu, w sobotę rano, zapomniała i zostawiła jedną z nich na stoliku przy swoim łóżku... czy też w swoim pokoju sypialnym pomiędzy poduszkami... Były to książeczki pełne obrazków niezwykłych... Nie gram roli świętej nabożnisi, ale jednak twierdzę, że na to, aby trzymać u siebie podobne obrzydliwości i bawić się nimi, trzeba być prawdziwą ladacznicą... Dosyć, abym pomyślała o nich, a już uczuwam w sobie palenie... Kobiety z kobietami, mężczyźni z mężczyznami... płciowo spleceni, zjednoczeni w szalonych uściskach... Nagie figury proste, wygięte, wyprężone, tarzające się w rozpuście. Zgraja golasów, procesje ciał, spojone jedne z drugiemi dziwacznemi splotami niemożliwych pieszczot... Z ustami, ssącemi jak macki polipów puste piersi, wycieńczone brzuchy. Cały korowód ud, łydek splątanych, skręconych jak gałęzie drzew.
...Ach!... nie!... ..
Matylda, pierwsza panna służąca, ściągnęła jedną taką książkę... Przypuszczała, że pani nie będzie upominała się 0o nią... A jednak pani upomniała się... Po przejrzeniu szuflad i próżnem wszędzie poszukiwaniu, powiedziała do Matyldy:
— Czy nie widziałaś książki w moim pokoju?
— Jakiej książki, proszę pani?
— Żółtej książki...
— Zapewne książki do nabożeństwa?
Patrzyła wprost w twarz pani i, nie tracąc na minie, dodała:
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/106
Ta strona została przepisana.