pieszczot i nazbyt wiele radości, zabiłam, chcąc dać mu trochę życia... I od pięciu lat gdy umarł — umarł przezemnie — będzie to pierwszy raz, abym w ten szósty październik nie zaniosła mu na grób, jak zwykle, kwiatów... Ale z tych kwiatów, których mu zanieść nie mogę na grób, splotę bukiet, trwalszy, który ustroi i rozwoni jego drogą pamięć bardziej, niż kwiaty cmentarne, tę ziemię, w której śpi... Bo kwiaty, z których ułożę ten bukiet, zbierać będę jeden po drugim w ogrodzie mego serca... w ogrodzie serca, gdzie wyrastają tylko kwiaty śmiertelne zepsucia, ale gdzie również rozkwitają wielkie białe lilje miłości...
Było to w sobotę, pamiętam, w biurze wyszukujących pracę na ulicy Collise, gdzie od ośmiu dni przychodziłam stale co rano, poszukując miejsca.
Pokazano mnie starej damie w żałobie. Nigdy dotąd nie spotkałam twarzy milszej, spojrzenia słodszego, zachowania naturalniejszego, nigdy nie słyszałam stów bardziej pociągających. Odezwała się do mnie z tak uprzedzającą grzecznością, że aż rozgrzało mi to serce.
— Moje dziecko — wyrzekła — pani Paulhat-Durand (było to nazwisko właścicielki biura) — ogromnie chwali cię. Sądzę, że zasługujesz na to, twarz twoja jest inteligentna, szczera, wesoła i podoba mi się bardzo. Potrzebuję osoby godnej zaufania i poświęcającej się... Ach! wiem, że wymagam rzeczy prawdziwie trudnej, ponieważ ostatecznie nie znasz mnie i nie masz żadnego obowiązku poświęcać się dla mnie... Wytłumaczę ci o co idzie i czego szukam... Ale nie stój przedemną, moje dziecko, chodź, siadaj przy mnie...
Wystarczyło to słodkie przemówienie, wystarczyło, że nie zarzucano mi, iż jestem istotą wykluczoną przez istoty inne, znajdującą się jedynie na marginesie życia, jak coś pośledniego pomiędzy psem a papugą, abym natychmiast onieśmielała... i aby natychmiast odżyła we mnie moja dusza dziecka.
Wszystkie moje urazy, wszystkie moje nienawiści, wszystkie moje bunty, jakby jakimś cudem poszły w niepa-
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/118
Ta strona została przepisana.