pani, jest to blisko prowincji, która nazywa się Prieuré... Jest to wszystko, co wiem o okolicy, w jakiej odtąd mam przebywać...
Jestem zaniepokojona a nawet rozżalona z powodu przybycia swego w głąb tej zapadłej prowincji. — Przeraża mnie to, co mnie tu spotkać może...
Z pewnością nic dobrego — jak zazwyczaj przykrości. Przykrości są to niezawodne nasze korzyści. A czyż lepiej tej, która zaślubi dzielnego chłopca, albo takiej, co się sklei z jakim starym? Ileż niepowodzeń przynieść im może przeznaczenie — owo wirujące koło nędzy?... Nie miałam wyboru, a coś — jest więcej warte, aniżeli nic.
Nie po raz pierwszy godzę się na prowincję. Cztery lata temu miałam także jedno miejsce... O! wprawdzie niedługo... ale w warunkach istotnie niezwykłych... Przypominam sobie to zdarzenie, jakby to było wczoraj... Szczegóły są nieco płoche, ale i zarazem straszne — mam ochotę je opowiedzieć...
Przedewszystkiem zapewniam osoby, które będą to czytały, że zamiarem moim przy pisaniu tego pamiętnika było: nie tajenie niczego — tak względem siebie, jak innych. — Przeciwnie, występuję z całą szczerością, nie pomijając brutalności, którą daje życie. — Nie jest to moją winą, że dusze, z których się ściągnie zasłonę i ukaże je nagie — wydają z siebie tak silny odór zgnilizny.
Więc było tak:
W biurze zostałam zgodzoną przez jakąś grubą klucznicę, na pannę służącą do pana Rabour w Tourne. — Warunki były odpowiednie, więc pewnego dnia o umówionej godzinie pojechałam pociągiem do stacji, do której było potrzeba.
Gdy już wysiadłam z pociągu, podszedł do mnie na dworcu człowiek czerwony, dziwnego rodzaju woźnica, który mnie zapytał:
— Czy pani jesit nową panną służącą pana Rabour?
— Tak, to ja.
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/14
Ta strona została przepisana.