Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/144

Ta strona została przepisana.

zabłąkane w tym cmentarnym labiryncie i szukające swoich grobów...
Ujrzałam znów tę tragiczną noc... i swoją twarz czerwoną... od krwi, która wypłynęła z ust Jerzego. Wspomnienie to zmroziło mi serce... Nareszcie upiory zniknęły...
Gdzie są one dzisiaj, te trzy płaczące cienie?.. Może jeszcze bardziej zamarły w sobie... a może już umarły zupełnie... Potem gdy je widziałam sunące, może jeszcze przechodziły dni i noce, zanim znalazły miejsce cichego spoczynku, którego tak poszukiwały...
Wszystko jedno!... Nieszczęśliwa babka wykazała śmieszny pomysł, wybierając mnie tak młodą na pielęgniarkę, również młodego i tak ładnego dziecka, jakim był pan Jerzy...
I naprawdę, gdy myślę jak ona nigdy nic nie podejrzewała... jak nigdy nic nie widziała... jak nigdy nic nie rozumiała... to jeszcze bardziej czuję się rozbitą. Ach, można twierdzić, że wszystkie trzy nie były przebiegłe... Miały one w sobie całe morze ufności!...

Zobaczyłam kapitana Maugera przez płot... Siedział w kucki przed zagonem świeżo Skopanym, przesadzał bratki i palmę Rawenelle... Spostrzegłszy mnie, porzucił pracę i podszedł pod sam płot, aby porozmawiać. Nie pamiętał mi już zbrodni nad swoją łasicą. Wydawał się wesołym. Opowiedział mi, pękając ze śmiechu, że dziś rano wpadł w przez niego nastawione sidła biały kot Lanlairów...
Prawdopodobnie kot ten miał pomścić łasicę.
— Jest to już dziesiąty, obdarty ze skóry przezemnie, wykrzyknął z dziką radością, bijąc się po udach, potem zacierał ręce poczernione ziemią... Ach, już nie będzie drapał mi w ramy okienne, łajdak... nie będzie już więcej pustoszył moich klombów... osioł... i gdybym mógł złapać także w sidła waszego Lanlaira z rodziną?... Ach! świnie!... Ach!... ach!... ach!... To byłby pomysł!...
Ta myśl zajęła go przez chwilę... Zaraz jednak oczy jego zaiskrzyły się ponurą zjadliwością i wyrzekł: