Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/174

Ta strona została przepisana.

odkąd przekonałem się o tem co możesz zrobić... ta myśl bezustannie siedzi mi w głowie...
— Więc dobrze. A Józef?..
— Ja także!.. Można ożenić się z przyjaźni...
— A zatem, wykrzyknęłam gwałtownie oburzona... Józef chciałby zrobić ze mnie facetkę, ażeby zbierać za to pieniądze?..
— Ależ wszystko byłoby porządnie, jak się należy, Celestyno... Przecież to się samo przez się rozumie...
Jednocześnie podszedł do mnie, ujął za ręce, ścisnął mi je aż do bólu i wyszeptał:
— Marzę o tobie Celestyno, widzę ciebie w tej kawiarence... Moje wszystkie sny krążą wokoło ciebie....
I gdy ja zaskoczona tem stałam bez ruchu i bez słowa on ciągnął:
— I przytem może tam jest piętnaście... może osiemnaście tysięcy franków... Trudno wiedzieć co uczyniły procenty... A potem jeszcze mam inne rzeczy... klejnoty... Będziesz naprawdę szczęśliwa... obejmij małą kawiarenkę...
Opasał mnie wpół swemi potężnemi ramionami i ścisnął zupełnie jak kleszczami... Czułam jak jego ciała drżało pożądaniem.. Gdyby chciał byłby mnie mógł wziąć.... mógł zdusić mnie zanim zdołałabym cośkolwiek postanowić. On jednak odkrywał dalej przedemną swoje marzenia:
— Mała ladniutka kawiarnia... czysta... połyskująca... Za kontuarem na tle wielkiego lustra piękna kobieta, ubrana w kostium alzacki, w piękny stanik jedwabny... z szerokiemi aksamitnemi wstążkami... Cóż Celestyna... Pomyśl tylko... Porozmawiamy jeszcze o tem którego dnia... porozmawiamy...
Nie znalazłam na to odpowiedzi — nie odpowiedziałam nic, nic, nic!...
Byłam zdumiona tem, o czem nigdy nie myślałam — ale również byłam bez nienawiści i wstrętu wobec cynizmu tego człowieka...
Józef powtarzał to temi samemi ustami, które całowały krwawe rany małej Klary, obejmował mnie temi samemi rę-