Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/185

Ta strona została przepisana.

różnią się. Aby odnaleźć coś podobnego trzebaby się chyba wrócić do przeszłego stulecia...
W tej właśnie chwili hrabina Fergus weszła, okazała i majestatyczna, w czarnej haftowanej paciorkami toalecie, podnoszącej białość jej pulchnych i miękich ramion. Powstał szmer i wśród tego szmeru zachwytów poprowadzono ją ceremonjalnie do jadalni.
Początek obiadu był dość chłodny. Pomimo swego powodzenia, a może z przyczyny właśnie swego powodzenia, hrabina Fergus zachowywała się z pewną wyższością, trzymając się w pewnej jakby odległości. Zdawało się, iż zaznacza ona swą pobłażliwość, wskutek której raczyła zaszczycić obecnością swoją ten lichy dom tych. „małych ludzi“.
Charrigauci zauważył, iż nieznacznie, ale jednak z widoczną pogardą spoglądała na wynajęte srebro, na udekorowanie stołu, na zieloną toaletę pani Charrigaud, oraz na czterech kamerdynerów, których nazbyt długie faworyty maczały się w półmiskach. Przejęło go aż do głębi jakieś nieokreślone przerażenie, jakieś niepokojące przewidywanie, obawa, niepewność, czy aby odpowiednio zachowa się przy stole on wraz ze swoją żoną.
Po kilku banalnych i nużących zdaniach czysto aktualnych rozmowa stała się ogólną i zwolna nakoniec przybrała ton poprawny, obowiązujący w życiu wielkoświatowem.
Wszyscy ci nieszczęśni djabli i djablice, wszystkie te biedne szelmy i szelmeczki, zapomniały o nierówności społecznej i nie okazywały już swej dziwnie nieubłaganej powagi względem osób, które były podejrzane nie co do swego zepsucia lub występków, ale którym jedynie brakowało odwiecznego posłuszeństwa, w jakiem potrafiliby szanować prawa światowe, którym jedynie winno się być bezwzględnie posłusznym.
Wszyscy starali się zachować cechy poprawności, aby nie uchybić przepisom konwenansu i uchodzić za takich, jakiemi być przystało. Komizm tych wysiłków był naprawdę nadzwyczajny, wprost wyśmienity. Świat stanowił dla nich dwie wielkie części: z jednej strony ci co przestrzegali ściśle pra-