Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/189

Ta strona została przepisana.

— Proszę sobie wyobrazić, moja droga przyjaciółko, w wielkiej sali, której ściany blado-niebieskie, przystrojono białymi i złotymi pawiami, stół jaspisowy, owalny i wykwintny... Na stole kilka, harmonijnie dobranych kloszów z cukierkami. Po środku mała, okrągła jak basen fontanny waza z różowego kryształu, napełniona konfiturami egzotycznemi i nic więcej... Przywdziawszy na siebie długie, białe suknie, podeszliśmy wolno do stołu, ujęliśmy za trzonki złotych noży i nabrawszy nimi nieco tajemniczych konfitur, ponieśliśmy je do ust... i nic więcej...
— Och jakież to wzruszające, westchnęła hrabina... jak bardzo wzruszające!..
Ach nie wyobraża nawet sobie pani... Ale jeszcze bardziej wzruszającemu., co naprawdę przeistoczyło to wrażenie na bolesne rozdzieranie naszych dusz, to było gdy Fryderyk-Ossian Pingleton śpiewał poemat o zaręczynach swojej żony ze swym przyjacielem. Nie znam nic bardziej tragicznego i bardziej nadludzko pięknego...
— Ach proszę Kimberly... błagała hrabina Fergus... powtórz nam ten nadzwyczajny poemat. — Poematu, niestety nie mogę... Jedynie mogę dać jego esencję.
— Właśnie to... to właśnie... esencję.
Pomimo obyczaji tych kobiet, których nic nie powinno dziwić, Kimberly entuzjazmował je do szaleństwa ponieważ potrafił opowiadać o grzechach z niezwykłem uczuciem...
W tejże chwili drżenie przebiegło około stołu, kwiaty, klejnoty na ciałach i kryształy na obrusie zdawały się harmonizować z nastrojem dusz słuchaczy. Charrigaud czuł, iż rozum go odbiega, wydawało mu się, iż niespodzianie dostał się do domu obłąkanych. Jednak siłą woli potrafił jeszcze uśmiechnąć się i powiedzieć:
— Ale rzeczywiście... rzeczywiście...
Kamerdyner kończył obnoszenie jakiejś potrawy, która przypominała szynkę z której wylatywały jak z fali żółtego kremu wiśnie, podobne raczej do jakichś czerwonych owa-