Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/196

Ta strona została przepisana.

w twarz, dziesięć razy, dwadzieścia razy, sto razy: „Idjota“! „Idjota“!
— Ach, proszę pana! co za zabawny pomysł!.. nigdy nie ośmieliłabym się.
— Ośmiel się, Celestyno... dalej, śmiało, błagam cię o to.
I gdy nareszcie wśród obopólnego śmiechu uczyniłam zadość jego prośbie:
— Ach, Celestyno, ty nawet nie wiesz, ty nie możesz pojąć niezmiernej radości, jaką sprawiłaś mi... I przytem módz patrzeć na kobietę, która nie jest duszą... dotykać się kobiety, która nie jest lilją!.. Uściskaj mnie...
No, tego doprawdy nie oczekiwałam wcale!.. Ale gdy nazajutrz w „Figaro“ ukazał się artykuł, wysławiający pompatycznie ich obiad, ich elegancję, ich gust, ich dowcip, ich stosunki, zapomnieli o wszystkiem innem i mówili jedynie o swojem wielkiem powodzeniu. I właśnie owe „dusze“ stanowiły kulminacyjny punkt ich zachwytów.
— Jaka zachwycająca kobieta z tej hrabiny Fergus!.. powiedziała pani przy śniadaniu, na zakończenie innych chwalb.
— I jaka dusza!.. podkreślił pan.
— A Kimberly... powiedz sam, jaki nadzwyczajny „aauseur“ i co za wytworne zachowanie!..
— Niesłusznie mają go za Magiera... Z tem wszystkiem jego zepsucie nie powinno nikogo obchodzić... my zresztą nic z tego nie widzieliśmy.
— Naturalnie.
Z pobłażliwością jeszcze większą pani dorzuciła:
— Ach, gdyby tak znów bardzo zwracać uwagę na wszystko, to należałoby oczyścić cały świat!

Przebywając w garderobie, bawiłam się przez cały dzień przypominaniem sobie zabawnych historji z tego domu.
Od dnia tego obiadu ogarneło mną wprost zajadłe pragnienie reklamy — aż do oddawania się tym wszystkim wstrętnym dziennikarzom, którzy obiecali napisać artykuł