Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/198

Ta strona została przepisana.
XI.
10 listopad.

Teraz już wcale nie mówią o małej Klarze... Tak jak przewidywałam, przestali się tem zajmować. Las w Raillon wraz z Józefem ukrył w sobie na wieki tę tajemnicę. O tej małej istocie ludzkiej nie będą już nadal mówić, zupełnie jak o trupie jakiego ptaka, zmarłego w gęstwinie leśnej. Tak, jakby nic się nie stało, ojciec jej rozbija dalej kamienie na drogach, a miasto poruszone na chwilę tą zbrodnią, przybrało swój zwykły wygląd... jeszcze bardziej ponury z powodu zbliżającej się zimy.
Pani wysłała, mnie do rzeźnika, zabrałam psy z sobą... Podczas gdy byłam w sklepie, weszła tam nieśmiało staruszka i prosiła o mięso, „trochę mięsa na rosół dla chorego syna“.
Rzeźnik wyszukał w szerokiej kadzi żelaznej, w której były odpadki, jakiś obrzydliwy kawałek, nawpół z kośćmi i nawpół z tłuszczem, i podając go spiesznie:
— Piętnaście su... zawołał.
— Piętnaście su!.. wyrzekła staruszka... czyż to możliwe, mój Boże!.. a przytem czy można z tego ugotować rosół?..
— Jak się pani podoba... odparł rzeźnik, wrzucając z powrotem do kadzi ów kawałek... tylko niech pani pamięta, że dziś przyślę pani rachunek... Jeżeli jutro nie zostanie zapłacony... woźny trybunału...