i brudy dość starannie ukrywane, a jednak poczułam ich zaduch... Zawsze to samo!..
Było także w pierwszem spojrzeniu, zamienionem pomiędzy służbą dawną i nową, coś, jakiś jakby znak masoński mimowolny, wprost wypływający sam z siebie, bezwiedny najczęściej, który odrazu obznajmiał o rodzaju domu, do jakiego wchodziło się.
Jak zresztą w każdym fachu tak i w tym, służba bardzo zazdrościła, jedno drugiemu, i odnosiła się z barbarzyństwem do nowego intruza... Ja również, która tak potrafiłam stosować się do życia, uczuwałam względem siebie zazdrość i nienawiść, szczególniej ze strony kobiet, które moja zręczność doprowadzała do wściekłości... Co do mężczyzn, przeciwnie, muszę oddać im tę sprawiedliwość, przyjmowali mnie zawsze życzliwie...
W spojrzeniu kamerdynera, otwierającego mi drzwi do pani de Tarres, wyczytałam: „Jest to śmieszne pudło... od góry do dołu... no. ale z tem wszystkiem jest to zabawne... możesz wejść moja mała“. Wchodząc do „ubieralni“ pani, byłam już zatem przygotowaną, do jakiejś rzeczy szczególnej... Ale wszystko było jak należy, i nic nie wskazywało mi tego, co mnie tam w rzeczywistości czekało.
Pani pisała listy, siedząc na prześlicznym foteliku przed biurkiem... Posadzka pokoju wyłożoną była białą futrzaną skórą. Na ścianach, obitych kremowym jedwabiem, zauważyłam sztychy z czasów XVIII wieku, więcej niż swobodne, prawic rozwiązłe, na bardzo starożytnych emaljach odbywały się sceny religijne... Za szybą oszklonej szafeczki prawdziwe starożytne klejnoty, z kości słoniowej malusieńkie tabakiereczki i maluchny serwis z saskiej porcelany, nadzwyczajnie delikatny. Na stole, w rodzaju toalety bardzo kosztownej, przyrządy srebrne i złocone. Mały piesek koloru jasno żółtego o sierści połyskującej i miękiej spał na leżaku pomiędzy dwoma jedwabnemi poduszami. Wyglądał jak kula z jedwabiu.
Pani wyrzekła do mnie:
— Celestyna, nieprawdaż? Ach, nie lubię zupełnie tego
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/215
Ta strona została przepisana.