Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/22

Ta strona została przepisana.

mnie ci obrzydliwcy, gdy uczuję ukłucia ich kolącej brody na moim karku... i gdy ich gorący oddech owieje mnie, staję się tyle warta co szmata... i oni to właśnie robią ze mną wtedy co tylko zechcą...
Wróćmy jednak do Pieuré... w którym teraz oto znalazłam się i oczekuję... na co? przysięgam, nie wiem sama...
A może wszystko jaknajpomyślniej się ułoży... Albo tez jutro jedno słowo pani... wyrzuci mnie stąd. Fatalizm prześladuje mnie i ani na chwilę nie opuszcza. Zaczyna mnie to już męczyć.
Od pewnego czasu cierpię na bóle krzyża i brzucha, czuję przytem znużenie w całem ciele... mój żołądek się nadwątlił... pamięć osłabła... staję się przez to coraz bardziej rozdrażnioną i poirytowaną. Umyślnie teraz przyglądałam się sobie w lustrze. Na twarzy jest widoczne zmęczenie, a moja cera, z której tak pyszniłam się, staje się niemal szarą...
Czyżbym już się starzała?... Nie chcę być jeszcze starą. W Paryżu jest trudno dbać o siebie. Niema na nic czasu. Życie tam jest zbyt gorączkowe i burzliwe... przestaje się ze zbyt wielką liczbą osób... przytem ta różnorodność... przyjemności... i rzeczy nieprzewidzianych... żyje się więc, jak się da... Tu jest cicho... Powietrze, którem się oddycha, jest zdrowe i dobre. Gdyby mnie los przestał prześladować, mogłabym tu trochę odpocząć...
Nie chce mi się w to jednak uwierzyć; wprawdzie pani jest dość dla mnie uprzejma, nawet chwaliła moje zachowanie, ciesząc się, że mnie zgodziła. Ale trzeba wiedzieć, jak bywają fałszywe te pańskie grzeczności... to przeświadczenie zabija moją uprzejmość... Zresztą bardzo rzadko się zdarza, aby zaraz pierwszego dnia były nieznośne te wielbłądzice...
Znana to piosenka, ze co nowe, to dobre... Tak, w poniedziałek już było co innego... I to niestety nie jest dla mnie nowiną. Oczy pani są zimne i szorstkie... ale niechże nie powraca do mnie to spojrzenie podejrzliwe, ostre, śledczo-policyjne. Nie znoszę również tych ust wązkich i surowych, jakby oblepionych białawą skórką... i tych odezwań ostrych, kolących... przez co nawet uprzejme słowo wydaje się niemal