go w garderobie, w której byłam sama, rozmyślając smutno nad swoją robotą. Rano miałam okropne — zajście z panem Ksawerym, i wrażenie to jeszcze nie zatarło się...
Pan zamknął drzwi cichutko, położył swoją tekę na dużym stole, obok stosu prześcieradeł, i zbliżywszy się do mnie, ujął mnie za ręce i poklepał je. Pod latającemi powiekami oczy jego kręciły się, jak oczy starej kury w słońcu.
Wyglądał tak, iż można było umrzeć ze śmiechu.
— Celestyno, wyrzekł... ja wolę nazywać cię Celestyną... czy to nie przeszkadza ci?
Siłą woli musiałam powstrzymywać wybuch śmiechu.
— Wiesz Celestyno, że jesteś zachwycająca... zachwycająca.
— A panie!
Palce jego puściły moją rękę... potem poczęły pieścić moją szyję, podbródek, kark, lekkiemi dotknięciami.
— Zachwycająca... zachwycająca!... szeptał.
Chciał mnie uściskać, odchyliłam się nieco dla uniknięcia jego pocałunku.
— Celestyno!... Celestyno... proszę cię. Czy cię to nie gniewa, że mówię do ciebie ty?
— Nie, proszę pana... ale mnie to dziwi.
— Dziwi cię... mała papużko... dziwi cię? Ach, ty mnie nie znasz!...
Głos jego zmieniał się. Ślina pieniła się na jego wargach.
— Posłuchaj mnie Celestyno. W przyszłym tygodniu jadę do Lourdes... tak, prowadzę tam pielgrzymkę... Chcesz jechać do Lourdes?... Mam sposób zabrania cię do Lourdes... Chcesz?... Nic nikt nie spostrzeże... Pozostaniesz w hotelu... będziesz sobie spacerowała... będziesz robiła, co zechcesz... Ja wieczorem przyjdę do twego pokoju... do twego łóżeczka, mała papużko!... Ach! ach! ty mnie nie znasz... ty zupełnie nie wiesz, do jakich rzeczy jestem zdolny... Z doświadczeniem starca łączę ogień młodzieńca... Zobaczysz.... zobaczysz... Och te twoje wielkie szelmowskie oczy!...
Zadziwiającą była dla mnie nie propozycja, której spo-
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/235
Ta strona została przepisana.