Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/24

Ta strona została przepisana.

i to bardzo ładne... i bardzo rzadkie, przytem bardzo drogo kosztowało, moja dziewczyno.
Czyż nie mogła w miejsce bezustannego nazywania mnie „moja dziewczyno“ mówić do mnie po imieniu? A przytem ten przykry, rozkazujący ton, który odbiera najlepsze chęci i zamienia je w nienawiść dla naszych państwa. Czyż ja, zwracając się do pani, nazywam ją „mateczką?“
I ciągle na ustach jedno w kółko: „bardzo drogie“. Zupełna sroka!... Wszystko, co do niej należy, żeby to był nawet najlichszy przedmiot za cztery su — „to bardzo drogie“.
Trudno mieć wyobrażenie, do jakiego stopnia dochodzi próżność i złość takiej pani domu. Naprzykład objaśniała mnie, jak się do lampy wlewa naftę — lampa ta niczem nie różniła się od innych.
— Moja dziewczyno, trzeba ci wiedzieć — mówiła pani — że ta lampa jest bardzo droga i że nareparować ją można tylko w Anglji. Obchodź się więc z nią tak ostrożnie, jak ze źrenicą w oku.
Miałam wielką ochotę odpowiedzieć jej na to:
— Powiedz mi co jeszcze, moja mateczko, o swoim nocniku — czy także jest on tak bardzo drogi? I czy posyłasz go do Londynu, gdy pęknie?
To jest prawda, że one robią wiele hałasu o nic. I gdy się pomyśli, że to wszystko dlatego, aby nam dokuczyć.
Dom ten nie jest znów tak piękny, aby można się z niego pysznić. Z zewnątrz wygląda jeszcze jako tako. Okolony wielkiemi, staremi drzewami, z ogrodem tak dużym, że można dojść aż do rzeki, pomiędzy klombami, zasianymi kwieciem. Ale wewnątrz jest stary, smutny i czuć w nim stęchliznę. Nie pojmuję, jak można żyć w takim domu... Zupełne gniazdo dla szczurów...
Drewniane, strome schody z pozapadanymi stopniami tak trzeszczą pod nogami, jakby za chwilę miały runąć. Korytarz nizki, ciemny z kamiennem sklepieniem, ułożonem w źle przystające do siebie barwne kwadraty. Wszystkie przejścia