Pomimo, iż w sypialni znajdowała się dyżurna, co noc powtarzały się tam rzeczy, od których dostać można było dreszczy.
Gdy tylko dyżurna skończyła swój obchód i gdy wszystko wydawało się być w uśpieniu, wtedy można było widzieć białe cienie, podnoszące się z łóżek i przesuwające się pomiędzy łóżkami, pod zapuszczone firanki... I wtedy dawały się słyszeć odgłosy stłumionych pocałunków, lekkich okrzyków, cichych śmiechów i szeptów...
Wcale nie krępowały się koleżanki... W drżącem i nikłem świetle lampy, zwieszającej się od sufitu pośrodku izby, nieraz byłam świadkiem scen nieprzystojnych, nieobyczajnych i smutnych...
Dobre siostry, święte kobiety, zamykały na to oczy, aby nic nie widzieć, zatykały uszy, aby nie słyszeć...
Czyniły to, aby uniknąć skandalu, — tolerowały te obrzydliwości, udając, iż nic o nich nie wiedzą. A koszta wciąż wzrastały.
Na szczęście, gdy już ostatecznie sprzykrzyło mi się, spotkała mnie radość. Oto zawitała do tego samego zakładu moja przyjaciółka, Klementyna, którą nazywałam Klekle, a którą poznałam na placu przy ulicy Uniwersyteckiej... Klekle była prześliczną blondynką różową i ożywioną... Śmiała się ze wszystkiego, godziła się na wszystko, wszędzie czuła się dobrze. Oddana i wierna lubiła oddawać przysługi innym. Zepsuta była do szpiku kości, lecz zepsucie jej nie miało w sobie nic odrażającego, była wesoła, prosta i naturalna. Nosiła w sobie zepsucie, jak roślina swoje kwiaty i drzewo wiśniowe — swe wiśnie... Jej miłe szczebiotanie, jakby ćwierkanie ptaszęce, dało mi możność zapomnienia przez dni kilka o nudzie i uśpiło moje oburzenie...
Łóżka nasze były obok siebie, tak, że zaczęłyśmy naśladować tamte nasze koleżanki, począwszy od nocy drugiej pobytu Klekle... Cóż chcecie?... Być może sprawił to przykład... a może potrzeba zaspokojenia ciekawości, która tkwiła
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/243
Ta strona została przepisana.