wych, jakie mi ona dała, nie mogłam wytrzymać w tej budzie, łaknęłam swobody. Gdy zrozumiały, że postanowiłam bądź co bądź opuścić je, wówczas dzielne siostry ofiarowywały mi miejsce za miejscem... Nareszcie były dla mnie odpowiednie. Ale niekiedy nie jestem tak głupią i poznaję się na tych podłostkach... Nie przyjęłam ani jednego z tych miejsc, w każdem wynalazłam coś nieodpowiedniego dla siebie... Trzeba było widzieć wtedy twarze tych świętych kobiet... To było kapitalne... Liczyły one, iż umieszczą mnie u jednej starej bigotki, i potrącą sobie po lichwiarsku wszystkie zaległe za mnie koszta z mojej pensji... Postanowiłam ze swej strony wyprowadzić je pole.
Pewnego dnia zawiadomiłam siostrę Bonifacę, że zamierzam tegoż wieczora opuścić je. Ona z impetem, wznosząc ręce ku niebu, odpowiedziała:
— Ależ moje drogie dziecko, to niemożliwe...
— Dlaczego niemożliwe?
— Ależ moje drogie dziecko, ty nie możesz opuścić naszego zakładu w ten sposób... Winna nam jesteś przeszło siedemdziesiąt franków. Trzeba abyś zapłaciła nam przedewszystkiem swój dług.
— A z czego?... — odpowiedziałam — kiedy nie mam ani jednego su... Możecie mnie obszukać, czy znajdziecie choć jedno su...
Siostra Bonifaca rzuciła na mnie nienawistne spojrzenie, i z godnością, poważnie wyrzekła:
— Ależ panienko... czy panienka wie, iż jest to złodziejstwo?.. A okradać kobiety tak biedne jak my, to więcej, niż złodziejstwo... to świętokradztwo, za które sprawiedliwy Bóg ukaże cię... Zastanów się...
Chwyciła mnie wówczas złość.
— Niechże się siostra zastanowi!.. — wykrzyknęłam — kto tu kradnie, wy, czy ja?... Nie, doprawdy, wy jesteście niezrówanne, moje mateczki....
— Zabraniam pannie mówić w ten sposób...
— Ach, proszę mi dać spokój ostatecznie... Jakto?.. pra-
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/248
Ta strona została przepisana.