Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/257

Ta strona została przepisana.

coś co jest prawie pięknością, co stanowi więcej aniżeli piękność, coś, co góruje nad pięknością, jak żywioł.
Bynajmniej nie ukrywam przed sobą trudności i niebezpieczeństwa życia w razie poślubienia takiego człowieka, którego posądzam o wszystko złe, a którego w rzeczywistości wcale nie znam... I to właśnie ciągnie mnie szalenie do niego... Człowiek ten, być może, zdolnym jest do wielu rzeczy występnych lub może do wielu rzeczy dobrych... Nie wiem.
I czego on chce odemnie?... Co chce zrobić ze mnie? Mam być nieuczciwem narzędziem do kombinacji nieznanych mi?... zabawką jego dzikich namiętności?... kocha mnie on istotnie... i za co kocha?... Za mój wdzięk... za moje wady... za inteligencję... za moją nienawiść przesądów? on, który się nimi chełpi... Nie wiem...
Coś nieznanego, tajemniczego ciągnie mnie ku niemu, jakiś urok cierpki, olbrzymi, dominującej siły. I urok ten — oddziaływa coraz bardziej na moje nerwy, i ciało moje staje się biernem i posłusznem mu.
Józef tak pobudza moje zmysły, jak nie pobudzał dotąd żaden z męskich samców. Wzniecił we mnie pożądanie jeszcze gwałtowniejsze, jeszcze bardziej ponure, aniżeli pożądanie, które mnie doprowadziło aż do zbrodni w uściskach pana Jerzego... Jest to zupełnie coś innego, czego nie umiem ściśle określić, co przejmuje mój umysł i moje zmysły, coś, co obudziło we mnie instynkt, którego dotąd nie znałam, instynkt, który istniał bez mojej świadomości, a który wywołał wstrząśnienie miłości i rozkoszy...
I drżę od stóp do głów, gdy przychodzą mi na myśl słowa Józefa:
— Ty, Celestyno, jesteś, jak ja... Nie z twarzy oczywiście!... Ale dusze nasze są podobne...
Nasze dusze!... Czyż to możliwe?
Wrażenie, jakie odczuwam jest tak nowe, silne i tak bardzo uparte, że ani na chwilę nie opuszcza mnie... i wciąż jestem pod wpływem tego odrętwiającego uroku... Usiłuję zwrócić myśli swoje w innym kierunku... Próbuję czytać, spacero-