swarliwy głos. Zupełnie, ale to zupełnie nie mogłam niczem się zająć...
Wynikła z tego scena pomiędzy mną i panią, z powodu której będę zapewne zmuszona stąd odejść... Zapytuję siebie, jak przetrwam ten tydzień bez Józefa. Czuję prawdziwą potrzebę rozmawiania z kimkolwiek.
Zazwyczaj wieczorem Marjanna tak upija się, że wpada w kompletnie zwierzęcą niepoczytalność. Umysł jej staje się ociężały, język plącze się, wargi tak się lepią, że przypominają cembrowanie starych zużytych studni... przytem jest smutna i płacze...
Nic z niej nie mogę wyciągnąć, oprócz drobnych skarg, lekkich wykrzyków, przypominających kwilenie niemowląt.
Wczoraj wieczorem była mniej pijana niż zazwyczaj i zwierzyła się przedemną podczas nieskończonych jęków, że obawia się, czy nie jest w ciąży...
Marjanna w ciąży!... to już doprawdy szczyt wszystkiego!...
I nagle uczułam żywy dojmujący ból, jak gdyby we wnętrzności wbił mi kto sztylet. A jeśli to z Józefem? Przypomniałam sobie swoje pierwsze przypuszczenie w dniu, w którym tu nastałam, że muszą oni chyba sypiać ze sobą... Ale to podejrzenie następnie niczem nie mogło być poparte, nawet przeciwnie...
Nie... nie, to niepodobna... Gdyby Józef był w miłosnych stosunkach z Marjanną, wiedziałabym o tem... przewąchałabym to... Nie, tak nie jest, tak być nie może... A przytem Józef jest nadto „artystą“ w swoim rodzaju...
— Czy Marjanna jest pewna, że zaszła w ciążę? — spytałam z powątpiewaniem.
Marjanna zaczęła swymi tłustymi palcami nagniatać brzuch, który pod tem naciskaniem fałdował się jak poduszka gumowa, źle nadęta.
— Pewna?... Nie... nie jestem pewna... — odparła — tylko boję się tego.
— Az kimże Marjanna mogła zajść w ciążę?
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/264
Ta strona została przepisana.