do salonu, gdzie panowała pani Paulhat-Durand w swej odwiecznej sukni z czarnego jedwabiu. Na lewo korytarza znajdowała się ciemna dziura, coś w rodzaju obszernego przedpokoju, ostawionego wokoło ławkami, ze stołem po środku, okrytym czerwoną wełnianą wyblakłą serwetą. I nic więcej. Do przedpokoju tego wpadało światło jedynie przez wązkie szybki, wprawione w górną część przepierzenia, które oddzielało go od biura. Podczas pochmurnego, smutnego dnia, gdy cień zasnuwał te szybki, przedmioty i twarze tonęły jakby we mgle, iż trudno było je rozpoznać. Przychodziłyśmy tu codzień rano i popołudniu, była nas cała kupa, kucharki, pokojówki, ogrodnicy, lokaje, stangreci, kamerdynerzy, tu opowiadaliśmy sobie o naszych zmartwieniach, niepowodzeniach i nędzy, marząc o dostaniu niezwykle cudownego, zbawczego miejsca. Niektórzy przynosili z sobą książki i dzienniki, w które namiętnie wczytywali się, inni pisali listy... Rozmowy nasze, niekiedy smutne, a niekiedy wesołe, były często przerywane niespodziewanem ukazaniem się pani Paulhat-Durand.
— Uciszcie się... panny... — wołała. — W salonie nie można porozumieć się.
Albo:
— Panno Janino!... — wywoływała ostrym piskliwym głosem.
Panna Janina podnosiła się, poprawiała nieco włosy i wychodziła za właścicielką do biura, z którego wracała po kilku minutach, wykrzywiając usta. Orzeczono, że świadectwa jej nie są takie, jak potrzeba!... Czegóż to im się zachciewało?... Może dyplomu cnoty? czy co?...
Lub też nie mogli zgodzić się co do wynagrodzenia, wtedy wychodząc, mówiła:
— Ach! nie... to jakaś jędza!... Wstrętna szynkarka... Sama sprzedaje!... Och la! la! la! czworo dzieci w domu..* proszę częściej!
Wszystko to wypowiadane było z naciskiem i podkreślane wściekłymi lub sprośnymi ruchami.
Wszyscy bez wyjątku przechodziliśmy te koleje, wzy-
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/273
Ta strona została przepisana.