Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/275

Ta strona została przepisana.

stacie na ławkach z nogami powykręcanemi, wyczekujące ogłupiałe lub zagadane... i gdy co chwila dawał się słyszeć, głos naszej opiekunki, wywołujący:
— Panna Wiktorja!... Panna Irena!... Panna Julja!... to niekiedy wydawało mi się, że oczekujemy na zupełnie inne zapotrzebowanie... Wydało mi się to zabawnem, i uwagę swoją pewnego dnia wypowiedziałam głośno. Przyjęto ją ogólnym wybuchem śmiechu. Każdy natychmiast rozpowiadał, co tylko wiedział cudownego o tego rodzaju zakładach... Jedna, wiecznie odęta, obierając właśnie pomarańczę, dodała:
— Z pewnością tam byłoby nam lepiej... tam się ciągle tylko jada i pije dobre rzeczy, pije się nawet szampana i nosi się koszule w srebrne gwiazdy... nie potrzeba tam gorsetów!
Inna znów, wielka, sucha, z bardzo czarnymi włosami na głowie i na wargach, czyniąca wrażenie bardzo dwuznaczne, rzekła:
— A przytem... jest to pewno nie tak męczące... Bo ja naprzykład jednego i tego samego dnia muszę oddawać się panu, synowi pana... kamerdynerowi... chłopakowi od rzeźnika... chłopakowi od kupca... temu co przychodzi do gazu... i jeszcze innym... no, to możecie sobie wyobrazić, że mam dosyć....
— Och! obrzydliwa... fe! — wrzeszczano ze wszystkich stron.
— Och, wy jesteście pewnie inne, moje aniołki... odpowiedziała, wzruszając swemi kańciastemi ramionami.
Pamiętam, że wówczas przyszła mi na myśl siostra moja, Ludwika, zamknięta zapewne w jednym z takich domów... Może życie jej jest spokojniejsze i szczęśliwsze, w każdym razie jest zabezpieczona od nędzy i głodu. I rozmyślając nad tem, zobaczyłam wyraźniej niż kiedykolwiek swoją ponurą, skołataną młodość, swoją egzystencję wędrowniczą i niepewną, z wiecznym strachem jutra i mimowoli dodałam:
— Tak, może tam i lepiej!...
I nadszedł wieczór jeszcze smutniejszy od dnia... Umilkłyśmy zmęczone gadaniem i wyczekiwaniem... Lampka gazowa zapłonęła w korytarzu i punkt piąta regularnie można