Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/279

Ta strona została przepisana.

i trykotowy kaftanik, obciskający jej chudą talję, biały czepeczek na porządnie uczesanej głowie, z pod którego wysuwały się falujące blond włosy, okalające czoło.
Dama nie spuszczała z niej oczu, egzaminowała ją szczegółowo, zaczepnie, nieprzyjemnie, przejmująco, aż nareszcie zdecydowała się przemówić:
— A więc — wyrzekła — chcesz się zgodzić za pannę służącą?
— Tak, proszę pani.
— Wcale nieźle wyglądasz... Jak się nazywasz?
— Janina Godec...
— Co powiadasz?.. jak?..
— Janina Godec, proszę pani...
Pani wzruszyła ramionami.
— Janina — wyrzekła. — To nie jest wcale imię odpowiednie dla służącej... jest to imię dla panienki. Jeżeli zgodzisz się do mnie na służbę, mam nadzieję, że nie będziesz miała pretensji do zatrzymywania imienia Janiny?...
— Jak pani będzie sobie życzyła.
Janina spuściła głowę... i oparła ręce na lasce swego parasola.
— Podnieś głowę — rozkazała pani — trzymaj się prosto... Czyż nie widzisz, że dziurawisz dywan końcem parasola. Skąd jesteś?
— Z Saint-Brieuc.
— Z Saint-Brieuc!
I przybrała wyraz pełen pogardy, który szybko przeszedł we wstrętny grymas... kąty oczu jej zwęziły się, jak gdyby wypiła szklankę octu.
— Z Saint-Brieuc?.. — powtórzyła. — Zatem jesteś bretonką? Nie lubię bretonek... są uparte i nieporządne...
— Bardzo lubię porządek, proszę pani — protestowała Janina.
— Ach, sama to o sobie mówisz... Ile masz lat?
— Dwadzieścia sześć.
— Dwadzieścia sześć?.. Zapewne z opuszczeniem mie-