Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/305

Ta strona została przepisana.

pensja za mała... Za mała... przy najlepszych chęciach nie możnaby się zgodzić... Pani hrabina doda cośkolwiek...
— Zapominacie, mój przyjacielu, że macie mieszkanie, opał, światło... że będziecie mieli jarzyny i owoce... że dostawać będziecie dwanaście jaj na tydzień i litr mleka dziennie... Ależ to bardzo dużo... moi drodzy....
— Ach, pani hrabina daje mleko i jaja?... I światło?...
I jakby szukając rady u żony, spoglądał na nią, mrucząc:
— No tak... to coś znaczy, nie można zaprzeczyć... to nie jest tak źle...
Kobieta wyszeptała:
— Zapewne... to trochę rzecz odmienia.
Potem, drżąc i z wielkiem zakłopotaniem, dodała:
— Pani hrabina daje zapewne także i kolendę na Nowy Rok.
— Nie, nic.
— Nic? a przecież to już taki zwyczaj u wszystkich...
— U mnie nie ma tego zwyczaju...
Ze swojej strony mężczyzna spytał:
— A na łasice... na kuny... na tchórze?...
— Także... nic...
Wypowiedziała to tonem tak oschłym, że już nie można było prosić... I w tejże chwili dodała:
— Ach, i ostrzegam was również raz na zawsze, że zabraniam ogrodnikowi sprzedawać lub dawać komukolwiek jarzyny. Wiem, że trzeba tego mieć dużo, aby wystarczyło na potrzeby dworu, trzecia część idzie na marne. Tem gorzej... Wolę, aby się zepsuły.
— Naturalnie... jak wszędzie.
— Zatem to już wiadome... Jak dawno pobraliście się?
— Sześć lat temu... — odpowiedziała kobieta.
— Nie macie dzieci?
— Mieliśmy córeczkę... ale umarła!
— Ach, to dobrze... to bardzo dobrze... — zawyrokowała bez ceremonji hrabina. — Ale oboje jesteście młodzi... możecie mieć jeszcze?