—Wcale tego nie życzymy sobie, proszę pani hrabiny... Ale cóż, przypadki zdarzają się, nic łatwiejszego, jak to...
Oczy hrabiny stały się surowe.
— Uprzedzam was, że nie chcę mieć dzieci u siebie. Jeżeliby wam urodziło się dziecko, byłabym zmuszona wydalić was... w tej chwili... Och!... byle nie dzieci!... To krzyczy, to wszędzie wlezie, to wszystko niszczy, straszy konie, sprowadza epidemję... Nie... nie... za nic w świecie nie tolerowałabym dziecka u siebie... Uprzedzam was o tem... Pamiętajcie o tem... pilnujcie się....
W tejże chwili jedno z dzieci, bawiących się na trawniku, upadło, a podniósłszy się z krzykiem, przybiegło do matki, chowając się za jej suknię... Ona wzięła je na ręce i uspakajała łagodnie, ściskając z czułością, poczem odesłała już śmiejące się do dwojga pozostałych...
Kobieta patrząc na to, uczuła nagły ciężar w sercu... Zdawało się jej, że nie zdobędzie się na tyle sił, aby nie wybuchnąć płaczem... Zatem — myślała — radość, czułość i miłość macierzyńska może być tylko udziałem bogaczy?...
Dzieci znów się rozbawiły na trawniku... Nienawidziła je jakąś dziką nienawiścią, pragnęła je lżyć, bić, pragnęła zabić je... a także zapragnęła lżyć i bić tę pyszną i okrutną kobietę, tę matkę egoistkę, która wypowiadała te obrzydliwe słowna, skazując niemi na zagładę wszystko to, co mogło się w przyszłości narodzić ludzkiego... skazywała na zatracenie to, co drzemało w biednem łonie ogrodniczki. Ale powstrzymała się i wyrzekła spokojnie na to nowe zastrzeżenie, jeszcze bardziej wykazując siłę władzy, aniżeli inne poprzednie zastrzeżenia:
— Będzie się uważało, pani hrabino... dołoży się wszelkich, sił potemu
— To dobrze... ponieważ powtarzam... jest to u mnie rzecz najgłówniejsza... zasada, od której nigdy nie odstąpię...
I dodała niemal pieszczotliwie:
— I przytem wierzcie mi.. Gdy niema bogactwa... to lepiej nie mieć dzieci...
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/306
Ta strona została przepisana.