Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/317

Ta strona została przepisana.

opowiadań pederastami. Potem podnieceni winem napadali na politykę... William stały w swych zasadach trzymał się gwałtownie reakcji.
— Ja, mój panie — krzyczał — moim człowiekiem jest Cassagnac... Łotr Cassagnac... rozbójnik... Jego się boję... Ten to dopiero pisze... Tak, o niego, o tego królika obcierają się te wstrętne kanalje!...
W chwili, gdy wszczął się większy hałas, Eugenja podniosła się blada, z oczami błyszczącemi i kierowała się do drzwi. Mały wszedł, na jego ślicznej twarzyczce znać było zadziwienie, gdy zobaczył tych nieznanych ludzi, tyle poważnych butelek i cały ten rabunek na stole. Eugenja zatrzymała jednak dla niego szklankę szampana i talerz łakoci. Następnie oboje zniknęli w przyległym pokoju.
— Och, ta twoja twarzyczka!... te twoje małe usta!... te twoje wielkie oczy!...
Tego wieczoru koszyk dla rodziców był jeszcze bardziej napełniony najlepszymi kąskami. Ci dzielni ludzie dobrze korzystali z tutejszych uczt!...
Jednego dnia, gdy mały jakoś nie nadchodził, wówczas jeden ze stangretów, cynik i złodziej, który bywał stale na tutejszych ucztach, widząc zaniepokojenie Eugenji, wyrzekł:
— Pani tym sobie niepotrzebnie nabija głowę... Zaraz przyjdzie ten pani klepacz.
Eugenja zerwała się i drżąc z oburzenia:
— Co pan mówisz?... he? klepacz, ten cherubin... on jest prześliczny... on jest do wszystkiego... czy pan wiesz?
— Bezwarunkowo, że jest od klepania, klepacz i już — powtórzył stangret, śmiejąc się. — Niechno pani idzie i zapyta się hrabiego Hurota, o dwa kroki stąd, na ulicy Marb...
Nie było czasu mówić o tem więcej... otworzenie drzwi przerwało jego dalsze słowa... W tejże chwili ukazał się mały, a Eugenja pobiegła doń szybko.
— Ach, mój drogi... mój aniołku... chodź prędko... nie zostawaj tutaj z tymi parobasami...