za gardło, krztusi do wymiotów!.,. Już naprawdę lepiej mają więźniowie w swych celach i psy w swych budach... Dają nam świninę z kapustą i nadpsuty ser; do picia kwaśny jabłecznik... Nic więcej. Talerze gliniane, z powypryskiwaną polewą, przesiąkłe ochłapami, widelce blaszane dopełniają nasze nakrycie.
— Dlaczego nie jesz? — pyta mnie kucharka.
— Nie chce mi się, — odpowiedziałam bardzo poważnie Marianna zaczęła dogadywać.
— Dla panny trzebaby pewnie podać trufle, co?
Bez gniewu, przygryzłszy nieco usta, odparłam z wyższością:
— Zdaje się, że nie jadam tutaj trufli, wszyscy to chyba wiedzą.
Marjanna umilkła.
Podczas tego ogrodńnik-woźnica pakował w usta tłusty kawał wieprzowiny i patrzył na mnie z podełba. Nie wiem czemu spojrzenie tego człowieka zawstydza mnie... a jego milczenie przeraża. Pomimo, że nie jest on już bardzo młody, ruchy jego są zadziwiająco giętkie i elastyczne; lędźwie jego poruszają się jakoś kręto jak u gada, obserwowałam je już poprzednio drobiazgowo. Szpakowate włosy, nizkie czoło, skośne oczy, wydatne kości policzkowe, szerokie silne szczęki oraz mięsisty, podłużny podbródek, nadają jego osobie szczególniejszy charakter, którego nie potrafiłabym określić. Jestże to gamoń?... czy kanalja?... Nie wiem. Najciekawsze jest to, że człowiek ten mnie zajmuje... Do uprzykszenia narazie prześladowała mnie chęć dowiedzenia się kim jest... w końcu zmniejszyła się... Doszłam do wniosku, że to moja romantyczna imaginacja, przez którą widzę rzeczy i ludzi albo za bardzo pięknymi lub nadto brzydkimi, pragnie koniecznie z tego biednego Józefa, nieokrzesanego głupca, lub tylko ociężałego wieśniaka, uczynić coś nadzwyczajnego.
Pod koniec obiadu Józef, nie odezwawszy się ani słowa, wyjął z kieszeni swego fartucha „Librę Parole“ (Wolne Słowo) i rozpoczął je czytać z uwagą. Marjanna, która wrypita dwie pełne karafki jabłecznika, złagodniała i stała się nieco
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/33
Ta strona została przepisana.