— Celestyno?... Jak myślisz, czy pan naprawdę myśli się zabić? Czy widziałaś go z bronią w ręku? O mój Boże!.. jeszcze się zabije!
Parsknęłam w nos pani śmiechem... I śmiech ten, który wybuchnął pomimo mojej woli, rósł, nieokiełznany, niepowstrzymany... Myślałam, że chyba umrę z tego śmiechu, jeżeli będę usiłowała stłumić go, że zadławi mnie ten przeklęty śmiech, który podniósł się w moich piersiach jak burza... i napełnił mi gardło niedającą się zatamować czkawką.
Pani przez chwilę patrzyła na mnie osłupiała.
— Co to jest?... Co ci jest?... Z czego się tak śmiejesz?... Przestań... Proszę, abyś zaprzestała, niegodziwa dziewczyno...
Ale śmiałam się wciąż... ten okropny śmiech trzymał mnie i nie chciał opuścić... Nakoniec zmordowana nim wykrzyknęłam:
— Ach nie, doprawdy... to już nadto śmieszne.... to już nazbyt głupie... O jejej! o jejej!.. jakież to głupie!
Oczywiście wieczorem dom ten musiałam opuścić i znalazłam się znów na bruku...
Psi fach!... Psie życie!...
Postępek mój był bez sensu — powiedziałam to sobie, ale zbyt późno — bo takiego miejsca, jak to ostatnie już nie znajdę... Miałam wszystko: dobrą płacę, korzyści różnorodne, pracę łatwą, swobodę, przyjemności.
Można było żyć! Inna, mniej zwarjowana odemnie, odłożyłaby sobie z pewnością sporo pieniędzy, nasprawiałaby sobie różności, zaopatrzyłaby się w porządną, szykowną garderobę. Posłużyłaby tam pięć, sześć lat i kto wie? mogłaby wyjść za mąż, założyć jaki sklep, być u siebie, nie podlegać niepowodzeniom, być szczęśliwą, niemal damą...
Teraz trzeba nanowo przechodzić nędzę i czekać na to, co się zdarzy, co przyniesie przypadek... Złościłam się na tę przygodę i byłam wściekła, wściekła na siebie, na Williama, na Eugenję, na panią, na cały świat. To rzecz ciekawa i niewytłomaczona, zamiast czynić sobie wymówki lub starać się
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/337
Ta strona została przepisana.