Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/339

Ta strona została przepisana.

— I to wszystko, co masz mi do powiedzenia?
— A cóż ty chcesz, abym ci powiedział? Mówię, że ta głupie. Nie można na to nic innego powiedzieć.
— A ty?... co zamierzasz zrobić?
Spojrzał na mnie z pod oka... Usta jego wykrzywiły się. Ach, jakiż miał brzydki wzrok w tej chwili mego zmartwienia, jakiż miał podły i odrażający wyraz ust!..
— Ja? — odparł, udając, iż nie rozumie znaczenia mojego pytania i prośby w nim zawartej.
— Tak ty... — powtórzyłam. — Ciebie pytam, co zamierzasz zrobić?
— Nic... ja nic nie mam do zrobienia... Zostanę tutaj... Ależ ty chyba zwarjowałaś, moja kochana... przecież nie zechcesz, abym...
Wybuchnęłam:
— Będziesz miał odwagę zostać w domu, z którego mnie wyrzucają?
Wstał, zapalił papierosa, który przygasł, i chłodno odrzekł:
— Och, tylko bez scen... Nie jestem twoim mężem... Podoba ci się robić głupstwa... nie będę za nie odpowiadał... Czego chcesz?... Trzeba znieść następstwa... Życie jest życiem...
Ciągnęłam dalej:
— A więc porzucasz mnie?... Jesteś takim samym nikczemnikiem, taką kanalją, jak wszyscy inni!
William uśmiechnął się... Był to naprawdę człowiek wyższy.
— Nie mów rzeczy niepotrzebnych... Gdyśmy tu byli razem nic ci nie obiecywałem... Ty także nic nie obiecywałaś mi... Zeszliśmy się, złączyli... no... rozchodzimy się... więc rozłączamy się... to jasne... Życie jest życiem...
I sentencjonalnie dodał:
— Widzisz Celestyno, w życiu trzeba umieć prowadzić, się... trzeba mieć to, co ja nazywam umiejętnością życia... Ty nie umiesz prowadzić się... nie masz tej umiejętności... Ty oddajesz się swoim nerwom... A nerwy w naszym fachu są bar-