Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/343

Ta strona została przepisana.
XVII.

I oto osiem miesięcy upłynęło, a ja nie napisałam ani jednego wiersza w pamiętniku — miałam co innego do czynienia i co innego do myślenia. Akurat trzy miesiące temu, jak z Józefem opuściliśmy Prieuré i zainstalowaliśmy się w małej kawiarni, tuż przy porcie w Cherbourgu. Pobraliśmy się, interesy nasze idą dobrze i mój nowy fach podoba mi się; jestem szczęśliwa.
Urodziłam się nad morzem, powracam do morza. Nie czułam jego braku, a jednak sprawia mi to przyjemność, iż znowu je widzę. Niema tu samotnych krajobrazów Audierne, nieskończonego smutku tamtych okolic, wspaniałej grozy skał dyszących śmiercią. Tutaj nie ma nic smutnego, przeciwnie, wszystko tchnie wesołością... Panuje tu radosny hałas miasta, w którym jest dużo wojska, ruch zachwycający, bezustanne życie portu wojennego. Miłość idzie swą drogą, w ciągłych rozszalałych pochodach orgji, procesja tłumu chciwego rozkoszy podczas długiego wygnania, widok ciągle przemieniających się postaci, czuję w nich zapach morskich wodorostów, który lubię zawsze, pomimo, że nigdy nie był on słodkim w moim dzieciństwie. Widuję wieśniaków z moich stron na służbie przy okrętach „Stanów“. Nigdy nie rozmawiamv z sobą, nie mam nadzieji dowiedzienia się od nich czegośkolwiek o swoim bracie... Już to tak dawno temu!.. Myślę o nim, jak o umarłym...
„Dzień dobry... Dobry wieczór... bywaj zdrowa!..“ Oto