Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/39

Ta strona została przepisana.

chuje, organizuje, administruje wszystkiem. Pani zajmuje się stajnią, podwórzem, ogrodem, piwnicą, zwożeniem drzewa i zawsze przytem znajdzie coś do powiedzenia. Nigdy nie jest tak, jak ona sobie życzy, wiecznie utyskuje bez przyczyny, że ją okradają... Wszystko ma na oku. To nieprawdopodobne, a jednak zna się ona na wszystkiem. Ona płaci rachunki, podejmuje procenty, odbiera dzierżawne. Posiada w sobie łotrostwo starych ajentów, niedelikatność woźnych trybunału genjalne kombinacje lichwiarskie. To nie do uwierzenia. Naturalnie ona trzyma kasę w okrutny sposób: swój woreczek z pieniędzmi wtedy tylko otwiera, gdy przybywają pieniądze... i to ciągle więcej tych pieniędzy...
Panu nie pozostawia ani grosza, biedak nie ma, nawet na tytoń. Z tego powodu jest on bardziej z wszystkiego ogołocony, aniżeli każde z nas tutaj... Mimo to nie uskarża się nigdy. Jest posłuszny jak żołnierz.
Ach, jakże on jest śmieszny ze swoją miną pokorną obitego psa!...
Naprzykład gdy pani wyjdzie i właśnie zjawi się dostawca, lub jakiś biedny człowiek z posyłką, który upomina się na piwo — trzeba podówczas widzieć pana... naprawdę jest komiczny!... Cały rozczerwieniony przeszukuje swoje kieszenie, tłomaczy się, a potem, patrząc wzrokiem, który budzi litość, mówi:
— To dopiero! nie mam drobnych, mam tylko papierek tysiącfrankowy... Czy możesz pan zmienić tysiąc franków... Nie... nie... innym razem...
Tysiąc franków! on, który nie ma nigdy przy sobie stu su... Nawet jego papier listowy pani zamyka do szafy, od której sama tylko ma klucz, i wydaje mu jedynie po arkuszu, gderając:
— Jak można tak niszczyć papier? Do kogo ty możesz pisać, aby tyle papieru zużywać?
To jedno, co mu można zarzucić, to taką niezrozumiałą i niegodną słabość, z jaką pozwala się prowadzić za nos podobnej megierze...