— Nie! nie!...
Opuściła smutno głowę.
— Całe nieszczęście w tem, iż przestał mnie kochać...
Następnie spokojnie, bez nienawiści, patrząc na mnie prawie z płaczem, spytała:
— Celestyno, proszę cię, bądź ze mną szczerą... Czy pan nigdy nie zaczepia cię? Czy cię nie ściska, przyłapawszy w jakim kącie?...
Także pomysł, co?!
— Powiedz mi, Celestyno?
— Naturalnie, że nie, nigdy... — wykrzyknęłam. — Panu to nawet do głowy nigdy nie przyjdzie!... Zresztą, jak Pani może nawet przypuścić, że mógłby to uczynić?
— Trzeba, abyś mi to powiedziała koniecznie — trzeba — prosiła. — Jesteś ładną dziewczyną... oczy twoje tak patrzą miłośnie... z pewnością masz także i piękne ciało!...
Zmusiła mnie, abym obmacała jej łydki, piersi, ramiona i biodra. I porównywała części mego ciała ze swojem z takiem zapomnieniem przyzwoitości, że zawstydzona i zaczerwieniona, byłam w obawie, czy Pani w tem swojem opuszczeniu przez męża nie przyszła do głowy myśl pożądliwości względem mojej osoby. Przytem nie przestawała wyrzekać:
— Mój Boże, mój Boże! wszak nie jestem taką starą, ani brzydką... Ani też nie mam wielkiego brzucha... Nieprawdaż, że moje piersi jędrne i miłe?... I gdybyś wiedziała, jak pragnę miłości... ile mam jej w sobie...
Czasami przytem wybuchała łkaniem, rzucała się na kanapę i wtulała głowę w poduszkę, aby zgłuszyć płacz i szeptała:
— Nie kochaj nigdy, Celestyno... nigdy... jest to zbyt wielkiem nieszczęściem!...
Pewnego razu, gdy płakała bardziej niż zwykle, odezwałam się ostro:
— Ja gdybym była na miejscu Pani postarałabym się o kochanka... Zanadto piękną jest Pani kobietą, aby się miała bez tego obejść...
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/48
Ta strona została przepisana.