Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/50

Ta strona została przepisana.

siebie furję... jakaś przewrotność we mnie tkwiąca każe mi czynić rzeczy nie do powetowania...
Nie egzystuje we mnie podówczas sumienie, ani wzgląd na moje własne sprawy... sama sprowadzam na siebie nieszczęścia...
Tym razem poszłam o wiele dalej w swej spotwarzającej niesprawiedliwości... Oto co wymyśliłam... W kilka dni po odejściu od Pani na odkrytce pocztowej, którą wiadomo, że każdy czyta... napisałam te śliczne słowa... które mam odwagę powtórzyć tutaj...
„Uprzedzam Panią, że odeślę Jej przez zapłaconego posłańca wszystkie podarunki, otrzymane od Niej... Jestem biedną dziewczyną, ale mam zbyt wiele godności na to i zanadto lubię czystość, abym miała zatrzymywać brudne łachy, których Pani chciała się pozbyć i zamiast wyrzucić je w śmiecie uliczne, obdarowała mnie. Pomimo, że jestem bez grosza, nie chcę nosić na sobie obrzydliwych spódnic Pani, na których zrudziały materjał rozłazi się, ponieważ był stałe zabrzydzany przez Panią.
Mam honor przesłać ukłony“.
Był to policzek!... stało się... Było to głupie z mojej strony, tem głupsze, że, jak już wspomniałam, Pani okazywała mi zawsze wiele szlachetności, i że ja za otrzymane od niej rzeczy, które zaraz następnego dnia po opuszczeniu u niej służby, sprzedałam handlarce, dostałam czterysta franków.
Czyż w tem wszystkiem nie było irytacji, że porzuciłam miejsce, niezwykle miłe? Podobne miejsca nie trafiają się często w życiu panny służącej...
Przytem poprostu nie ma się czasu na sprawiedliwe ocenienie swoich państwa... I daję słowo, to jest najgorsze, że dobrzy muszą pokutować za złych.
Z tem wszystkiem co ja będę tu robiła? W tej prowincjonalnej dziurze z tą moją obecną nadętą Panią? Nie mogę tu się spodziewać rzeczy niezwykłych, ani też przyjemnych. Nieznośne sprawy gospodarskie i szycie, które mnie zamordowywa... oto moje zajęcie... nic poza tem...