Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/53

Ta strona została przepisana.

droga prowadzi do niego... Na wiosnę jest tu z pewnością pełno kwiatów, dzikich czereśni, białych cierni, które tak pięknie pachną... A ja tak lubię białe ciernie... przypominają mi czasy, gdy byłam matą dziewczynką...
Wieś jak każda wieś — nic w niej niema szczególnego. Jest to szeroka dolina, a dalej przy końcu tej doliny wzgórza... w dolinie rzeka, na wzgórzach las... wszystko to owiane mgłą przejrzysto złotą, która przysłania krajobraz.
To zabawne... ale jestem wierną swojej naturze bretońskiej... mam ją we krwi... Żadna miejscowość nie wydaje mi się tak piękną, żadna nie przemawia mi tak do duszy. Nawe; pośród najbogatszych i najpiękniejszych wsi normandzkich ogarnia mnie nostalgja za płaszczyzną i za tem tragicznm wspaniałem morzem, nad którem urodziłam się.
Na drodze spotykałam kobiety... same kobiety... Z książkami do nabożeństwa pod pachą, szły one jak ja na mszę: kucharki, pokojówki grube, ciężkie, szły opieszale; drepcząc jak jakie zwierzątka. Śmiesznie ściśnięte w nowych odświętnych ubraniach... zupełnie jak pakiety!.. Czuć je prowincją zdaleka, odrazu znać po nich, że nigdy nie służyły w Paryżu..
Przyglądały mi się z podejrzliwą ciekawością, ale zarazem i z sympatją... Oglądały one po kolei: mój kapelusz, moją suknię kolistą, mój zgrabny żakiecik i parasol z zielonego jedwabiu. Moje ubranie damy dziwiło je i myślę, że nadawało mi minę nadętej kokietki. Ze zdumieniem w oczach, z otwartemi ustami szturgały się łokciami, aby pokazać sobie mój szyk i zbytek. Starałam się być lekką i zgrabną; aby pokazać swoje ładne buciki, uniosłam zuchwale suknię, która na jedwabnej halce szeleściła... Cóż chcecie, cieszy mnie gdy jestem podziwianą!
Przechodząc tuż koło mnie, szeptały:
— To ta nowa z Prieuré...
Jedna z nich, krótka, gruba, czerwona astmatyczka z rozpostartym na rozłażących się na boki nogach brzuchem, tak bezgranicznie wielkim, iż wyglądała raczej na kozioł do na-