Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/56

Ta strona została przepisana.

dostatecznie co do jej stanowiska w domu objaśniła mnie kapitana Maugera.
— Czyż nieprawda? — mówiła. — Człowiek zupełnie sam, który jeszcze ma ochotę... Przytem jest dość dużo roboty... tak, że musieliśmy przyjąć chłopca do pomocy.
Ma szczęście ta Róża!... Ja też często marzę o służbie u jakiego starego... To jest nieprzyjemne... ale ma się spokój, no i pewne widoki na przyszłość... Przytem nie musi być trudna sprawa z takim kapitanem, który ma jeszcze ochotę... Ach, jakże musi być śmieszny widok takich dwojga pod... kołdrą!...
Przeszliśmy prawie całą miejscowość... Naprawdę niema tu nic ładnego!... Nic tu nie przypomina bulwaru Malesherbskiego... Brudne, zcieśnione uliczki... Są miejsca, w których koślawe domy ledwo, że się trzymają kupy.
Ludzie, których spotkałam, są obrzydliwi... — nie spotkałam ani jednego ładnego chłopca... Przemysł w tym kraju przeważnie szewski. Większa część szewców, którzy jeszcze nie zdążyli oddać obstalunków do fabryki, pracuje jeszcze dotąd... I widzę za szybami okien jak ich biedne, nędzne postacie, zgięte w krzyżu, swemi czerwonemi rękami przybijają podeszwy.
To powiększa jeszcze przygniatający smutek tego miasta. Możnaby powiedzieć, że to same więzienia. Ale oto właścicielka sklepu, stoi na progu i kłania się nam z uśmiechem...
— Idziecie na mszę o godzinie ósmej — mówi. — Ja byłam już o siódmej... Macie jeszcze czas... może wstąpicie na chwilę?
Róża podziękowała... Przestrzegać mnie poczęła przed tą kobietą, opowiadając że to jest zła kobieta, obgadująca wszystkich, prawdziwa zaraza!... Potem zaczęła mi wyliczać zalety swego pana i wychwalać swe miejsce...
Spytałam:
— Zatem kapitan niema familji?
— Niema familji?... — wrzasnęła oburzona — ty moja mała nic nie wiesz... Ach, gdyby familja jego była porządna!. — Ale to jakieś siostrzenice, kuzynki... próżniaczki, które tylko