Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/62

Ta strona została przepisana.

czarniawa, której przytem pyszczek szczura wydłużył się ze wzruszenia...
Z całą swą przewrotnością, ale przybrawszy minę poważnej wstydliwości, Róża zawyrokowała — tego nie można powiedzieć wobec panien...
Wykrzyk „ach“ pełen zawodu przyjął tę odpowiedź. Róża opowiadała dalej z oburzeniem:
— Piętnastoletnie dziecko!... czy to podobna!... I ładny... ładny jak miłość... i niewinny, biedny męczennik!... Żeby to nie uszanować dziecięcości... Musi ona już we krwi mieć rozwiązłość! Podobno gdy weszli do niego... trząsł się, trząsł i płakał... płakał... cherubin. Czy to wam nie rozdziera duszy... Cóż wy na to powiecie?
Nastąpił wybuch oburzenia, pryskały słowa plugawe i sprośne... Gdy już nieco uspokoiło się — Róża znowu opowiadała:
— Jego matka mówiła mi o tem: domyślacie się, iż radziłam jej, aby wytoczyli proces notariuszowi i jego żonie.
— Ma się rozumieć... ach! ma się rozumieć...
— Tylko Justyn waha się... ponieważ... Zdaje mi się, że ksiądz proboszcz, który tam często obiaduje u tych Rodeaurów... wdał się w to... Jednem słowem ona się boi!... Ach gdybym ja była na jej miejscu... Wprawdzie jestem religijna... ale to nie należy do proboszcza... Zmusiłabym ją do zapłacenia... setek, tysięcy... przynajmniej dziesięciu tysięcy franków...
— Ma się rozumieć... ma się rozumieć...
— Stracić taką sposobność?... Nieszczęście... I kapelusz muszkietera klapał jak żagiel podczas burzy... Kupcowa nie rzekła ani słowa... Miała minę zawstydzonej... Z pewnością była dostawczynią notarjusza... bardzo zręcznie przerwała ona złorzeczenia Róży:
— Mam nadzieję, że panna Celestyna zgodzi się wypić szklaneczkę wina porzeczkowego z temi panienkami?... A i ty panno Różo?...
To zaproszenie przerwało odrazu wszystką złość, i podczas gdy wyciągąła korek z butelki. Róża rozstawiała na