Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/67

Ta strona została przepisana.
IV.
28 wrzesień.

Od tygodnia nie mogłam napisać ani jednego wiersza w pamiętniku... Gdy nadejdzie wieczór, jestem tak zmęczona, iż nie myślę o niczem innem, jak tylko o tem, aby położyć się i usnąć...
Spać!...
Gdybym mogła spać zawsze!...
Ach, co to za wstrętna buda, mój Boże! Dla jednego tak, albo nie, pani każe wchodzić i schodzić bezustannie po tych dwóch przeklętych piętrach... Poprostu dziń!... dziń!... dziń!... trzeba się podnosić i biec...
Niema żadnego znaczenia, jeśli się jest niezdrową... dziń!... dziń!... dziń!... Właśnie w tej chwili chwycił mnie taki ból w krzyżu, że zupełnie jakby mnie przełamał na dwoje, wykręcił wnętrzności, że omal nie krzyczałam, a tu: dziń!... dziń!... Tu niema na to czasu, aby być chorą, ani też niema się prawa cierpień... Cierpienie jest to zbytek dostępny tylko dla naszych państwa... My musimy być bezustannie na nogach... chodzić ciągle i prędko... dopóki nie upadniemy...
Dziń!... dziń!... dziń!... I jeżeli za pierwszym odgłosem dzwonka nie stawimy się natychmiast i nieco opóźnimy się, następują wymówki, gniew, sceny...
— Cóż tam robisz?... Czy nie słyszysz?... Czy jesteś głucha?... Trzy godziny już dzwonię... Jest to nie do zniesienia!...