danek... Niekiedy szafarz przynosił nam ze spiżarni ciastka, wino, kawior, tartinki z szynką, całe tace przysmaków.
Przypominam sobie, jak w pewne popołudnie zmuszono mnie, abym się ubrała w bardzo szykowny garnitur pana Coco, jakeśmy go zwykle nazywały... Naturalnie bawiono się bardzo ryzykownie... i dochodziło się w żartach bardzo daleko... Ja wyglądałam tak śmiesznie jako mężczyzna i tak mocno się śmiałam, patrząc na siebie w lustrze, że aż popuściłam — i zrobiły się smugi wilgotne na spodniach Coco...
To było miejsce!...
Zaczynam poznawać Pana... Mają słuszność, gdy mówią, że to dobry i szlachetny człowiek, bo gdyby nie to, nie byłoby na świecie gorszej kanalji i większego filuta... Gwałtowna potrzeba okazania się miłosiernym doprowadza go do czynów nie bardzo dobrych.
Jego dobroć powoduje małe szkaradzieństwa... w rodzaju takim...
Ostatniego wtorku bardzo stary człowieczek ojciec Pantois przyniósł krzew dzikiej róży, który Pan obstalował, naturalnie, potajemnie przed Panią... Było to pod koniec dnia... Zeszłam po gorącą wodę, potrzebną na mydliny... Pani wyszła do miasta i jeszcze nie powróciła... Gawędziłam w kuchni z Marjanną gdy Pan rozradowany, z hałasem przyprowadził ojca Pantois... Rozkazał podać mu natychmiast chleba, sera, jabłecznika... I rozmawiał z nim wciąż.
Człowieczek wzbudzał we mnie Dolitowanie... tak był wycieńczony, chudy, brudno odziany... Jego spodnie i czapka rozlatywały się, wydając wstrętny odór. Przez otwartą koszulę widać było szyję i nagie piersi, pocentkowane i podziurawione jak stara skóra.. Jadł z łapczywością.
— A cóż, ojcze Pantois... wykrzyknął Pan... zacierając ręce... smakuje wam, co?...
Starzec z pełnemi ustami dziękował:
— Pan jest bardzo zacny... panie Lanlaire... O czwartej
Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/70
Ta strona została przepisana.