Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/85

Ta strona została przepisana.

wi?... Powiada panienka, że nie zjadłbym?... A więc dobrze, zobaczy panienka... Ja zjadam wszystko...
Objął łasicę. I jak się łamie chleb, jednem krótkiem uderzeniem ręki złamał krzyż małego zwierzątka i rzucił je. Martwe leżało bez najmniejszego spazmu lub wstrząśnienia, na piasku w alei. Poczem krzyknął do Róży:
— Zrobisz mi dzisiaj wieczór potrawkę...
I pobiegł z ruchami szaleńca do domu, w którym się zamknął.
Przez kilka chwil odczuwałam prawdziwe, niewypowiedziane obrzydzenie do siebie. Cała jeszcze przejęta wstrętnym postępkiem, jakiego dopuściłam się, podniosłam się, aby odejść. Byłam bardzo blada... Róża towarzyszyła mi... śmiejąc się...
— Nie gniewam się o to co się stało — wyrzekła... Zanadto on kochał swoją łasicę... Co do mnie nie chcę aby kochał cośkolwiek... Znajduję te, że zanadto kocha on swoje kwiaty.
Po krótkiej chwili dodała:
— Swoim porządkiem on nie daruje ci tego nigdy... Jest to człowiek, którego lepiej nie zaczepiać... wszak to dawny wojskowy.
Potem, postąpiwszy kilka kroków dalej:
— Zwracaj uwagę na siebie moja mała... Zaczynają już gadać o tobie w tym kraju... Zdaje się, któregoś dnia widziano cię w ogrodzie z panem Lanlaire, to bardzo nierozważnie... wierzaj mi... Ogadają cię wpierw zanim się cokolwiek stanie... miej się na baczności... I pamiętaj, że z tym człowiekiem... od pierwszego razu... paf... jest dziecko...
I podczas gdy otwierała furtkę:
— A więc... do widzenia!... Muszę teraz iść gotować potrawkę...
Przez cały dzień prześladował mnie trup łasiczki, widziałam go wciąż w alei na piasku...
Tego wieczoru, gdy podawano leguminę, pani powiedziała do mnie bardzo ostro:
— Jeżeli lubisz śliwki suszone, możesz poprosić o nie...